Bajkalsko-Amurska Magistrala przebiega przez pustkę i nicość. Ale na trasie jest kilka niezwykłych miejscowości, które kiedyś nagle powstały wśród dzikiej przyrody. I których społeczność to do dzisiaj socjologiczny fenomen!
Dlatego podróżując BAM-em, warto kilka razy wysiąść z pociągu, rozejrzeć się po Siewierobajkalsku, Taksimo, Nowej Czarze czy Tyndzie, pogadać z ludźmi i poczuć niezwykłą atmosferę tych miast.
Środkowy odcinek tej odnogi Kolei Transsyberyjskiej powstawał w latach 70., budowany siłami komsomolskiej młodzieży, przybywającej tu z najdalszych zakątków Sojuza. Jedni jechali z czystego entuzjazmu, innych przyciągały wysokie zarobki, mieszkania, skierowania na wczasy i talony na samochody.
Wszyscy wspominają niesamowitą romantykę tamtych czasów, atmosferę spotkań z ludźmi, którzy przybyli z daleka i których bardzo wiele łączyło. Złączała ich także przyjaźń i miłość, więc zakładali rodziny i zostawali tam, gdzie los pozwolił im się poznać.
Równolegle z linią kolejową budowano miasta. Nagle. Pośrodku niczego. Gdzieś w tajdze na polanie stawiano tabliczkę "tu będzie miasto", w namiotach kwaterowano pierwszych budowniczych, a po kilku latach było miasto.
Betonowe bloki do dzisiaj wspaniale kontrastują z otaczającą przyrodą. Latem z zielenią tajgi, zimą z wszechotaczającą bielą. Wydają się takie same jak na blokowiskach naszych miast, ale tam mają zupełnie inne znaczenie: są przyczółkiem cywilizacji, świadectwem obecności ludzi wśród pustki i dziczy.
Wszystkie z tych miast planowano na dużo większe. Ale Związek Radziecki upadł. I zanim do końca powstały, władza zostawiła je samym sobie. A wobec bezrobocia i braku perspektyw w latach 90. w dużej mierze porzucili je mieszkańcy.
Dzisiaj miasta na trasie BAM-u na pierwszy rzut oka wydają się mało atrakcyjne. Ale wystarczy spędzić tam trochę czasu, zajrzeć za zaułek, by szybko zmienić zdanie.
Wszędzie tam jest podobnie - blokowiska, kilka równoległych skrzyżowań, całkiem sporo pomników i obowiązkowo modernistyczny dworzec kolejowy o nietypowym kształcie.
Warto w takich miastach powłóczyć się między blokami by dać się zaskoczyć, np. grającemu pomnikowi Wiktora Coja, kolorowym donicom w kształcie łabędzia wykonanym z opony czy ozdobą na bloku zrobioną z nakrętek od butelek - równie kiczowatą co wzruszającą. Takie przejawy kreatywności i próby wykonania czegoś z niczego spotyka się na każdym kroku.
Niesamowite są też społeczności BAM-owskich miast. Nigdzie w Rosji ludzie nie są tak uśmiechnięci, życzliwi, serdeczni i otwarci na przybyszy. Tu każdy jest przybyszem, a nawet jeśli urodził się już tu, to wychowywał się wśród cioć i wujków, z których wszyscy mieli swoją historię. Każdy miał inne pochodzenie, mówił z innym akcentem, ale łączyły ich wspólne pionierskie doświadczenia z budowy BAM-u.
Poczucie, że są silni i razem dadzą radę! Że w kupie siła, że warto mieć przyjaciół, że trzeba być otwartym na człowieka! Nawet jeśli się jest kioskarką albo ekspedientem w budce z piwem.