Song Kol

Song Kol

Song Kol

To raczej doświadczenie metafizyczne niż krajoznawcze... Wizyta nad jeziorem Song Kol jest najbardziej niezwykłym momentem naszych podróży po Kirgistanie.

Wypełniające śródgórską kotlinę jezioro leży - dosłownie - za siedmioma rzekami i za siedmioma górami. W drodze nad Song Kol krok po kroku żegnamy się z "naszą" cywilizacją: z ostatnią miejscowością, ostatnim sklepem, z asfaltem, z dobrym szutrem, przekraczamy kolejne przełęcze i na najwyższej z nich, na 3400 m n.p.m. czujemy, że oto wkraczamy do innej przestrzeni. Witają nas jaki.

A gdy dotrzemy nad jezioro - wokół nas jest wolność. Rozległe przestrzenie, tafla wody, łagodne wzniesienia i góry, czyste powietrze, "przestrzeń, która nie stawia oporu". Obcujemy z bezkresem i nieskończonością w sensie przestrzeni i czasu, bo wszystko wokół jest przedwieczne: jurty, pasterze, stada.

Rozpuszczamy się w naturze, od której nie dzieli nas ani milimetr betonu czy asfaltu. Stąpamy bezpośrednio po Matce Ziemi, kąpiemy się w jeziorze, czujemy wyłącznie naturalne zapachy, a krajobrazu nie mącą żadne urządzenia wprowadzone przez człowieka (jurty go tylko uzupełniają swoją przedwiecznością).

Siłę spokoju tej przestrzeni wzmagają zwierzęta: krowy, konie, owce są ostojami owego spokoju. Pasą się, jak gdyby nigdy nic.

Sztuka polega na tym, by nad Song Kol nasycić się tą przestrzenią, przedwiecznością i spokojem. I zabrać trochę dla siebie.


;